Obserwujemy wlasnie szczytowanie PiS-iakow (zrozumiałe) i rozmaitych komentatorow, czasem nawet wyksztalconych (zrozumiale juz troszke mniej) na temat zwyciestwa Plastusia w wyborach prezydenckich.
Interpretacja jest jedna i powszechna: Polska chce zmian a PO zaraz utonie.
Gwoli przypomnienia FAKTOW: Plastus wygral w stosunku 8,5mln : 8,1mln glosow.
Z niezrozumialych dla mnie powodow zaraz po wyborach 8,1mln wyborcow zupelnie zniknelo z przestrzeni percepcyjnej 99% tych, ktorzy na temat wyborow prezydenckich sie wypowiadaja.
Ci ludzie wyparowali, nie ma ich i juz sie wiecej nie pojawia!
Poniewaz naleze do 1% wiec zastanawiam sie gdzie oni sa i jak zrozumiec ich glos w ostatnich wyborach.
Oś sporu w ostatniej kampanii zaznaczona byla dosc ostro: zwolennicy zmian za Plastusiem, zwolennicy kontynuacji obecnej polityki za Komorowskim. Hipoteze jakoby glosy oddane na Komorowskiego uzyskal On dzieki swej porazajacej charyzmie - odrzucam. ;-)
I w tym wlasnie momencie u czlowieka poslugujacego sie logika tradycyjna rodzi sie nastepujace pytanie:
Jezeli x partii (PiS, Kukizowcy, Petru-owcy, Korwinisci, etc) bedzie walczyc o glosy elektoratu chcacego zmian; a jedna, biedna i samotna Platforma bedzie odwolywac sie do elektoratu chcacego kontynuacji - to jaki bedzie wynik jesiennych wyborow?
Tak pytam.
;-)))